III Powstanie Śląskie
Dziennik działań 6-tej kompanii II baonu 3 p. p. Wojsk Powst. Dąbrowskiego-Niemczyka
2 maja. Kompania wyruszyła o godz. 23.00 z Giszowca na plac alarmowy w Zawodziu pod dowództwem Franciszka Koźlika. Kompania, licząca 126 powstańców-robotników w chwili wymarszu z Giszowca uzbrojona była w 25 karabinów niemieckich model 98 i 400 nabojów oraz 10 granatów ręcznych. Resztę uzbrojono w takież karabiny i amunicję na placu alarmowym (dziś boisko K. S. Słowian).
3 maja. Około godz. 3.00 kompania odeszła z placu alarmowego celem zajęcia stanowiska, wyznaczonego przez dowódcę pułku, Rudolfa Niemczyka; marsz odbywał się w szyku bojowym od mostu kolejowego w Zawodziu wzdłuż linii kolejowej Zawodzie – Karbowa. Zadanie: zajęcie stanowiska na odcinku od ul. Francuskiej do drogi polnej, po czym posunięcie się naprzód aż do Rynku i obsadzenie Domu Teatralnego.
W chwili rozwijania się kompanii na wyżej wymienionym odcinku, otwarła na nią ogień niemiecka policja, znajdująca się na cmentarzu. Kompania znajdowała się w odległości około 200 metrów od cmentarza. Po zorientowaniu się w sytuacji i dokładnym zbadaniu terenu – co zajęło około 15 minut – przypuszczono atak na cmentarz, który opanowano bez poniesienia jakichkolwiek strat. Mimo starannych poszukiwań nieprzyjaciel uszedł bez śladu.
Na szczególne wyróżnienie w tym ataku zasłużył dowódca I plutonu, Emanuel Ptak z Giszowca, który dzięki swej energii i wzorowemu poprowadzeniu swego plutonu do ataku przyśpieszył znacznie chwilę opanowania stanowiska nieprzyjaciela.
W dalszym posuwaniu się kompania nie natrafiła już na opór ze strony wroga. Jedynie kilku napotkanych oficerów i żołnierzy francuskich czyniło pewne wstręty, które jednak zlikwidowano.
Dalszy marsz kompanii po zajęciu cmentarza odbywał się jak niżej podano:
I pluton (dowódca E. Ptak) z ulicy Francuskiej drogą na lewo (gdzie dziś mieści się Województwo), ulicą Lompy do ul. Wojewódzkiej, pod mostem kolejowym do ul. Dyrekcyjnej, obok dworca i ulicami św. Jana i Pocztową na Rynek.
II pluton (prowadzi dowódca kompanii F. Koźlik) ulicami: Francuską, Wojewódzką. Lompy, pod mostem kolejowym, Dyrekcyjną, Marszałka Piłsudskiego pod Teatr.
III pluton (dowódca Augustyn Bujak) obok cmentarza. drogą polną do Wojewódzkiej, obok dawnego województwa do Francuskiej, stąd do ul. Marszałka Piłsudskiego i ku Teatrowi.
W chwili dotarcia II plutonu do ul. Marszałka Piłsudskiego, przyszedł nagle rozkaz natychmiastowego wycofania się wszystkich oddziałów powstańczych z Katowic do Zawodzia. Skąd rozkaz wyszedł i czy podano powód wycofania oddziałów – tego już nie pamiętam; przypominam sobie tylko, że wracając na Zawodzie spotykaliśmy inne oddziały, opuszczające miasto. Około godz. 8.00 przybyliśmy do starej strzelnicy, gdzie gromadziły się wracające oddziały powstańcze. Tu również po dłuższym oczekiwaniu otrzymaliśmy rozkaz ponownego zajęcia Katowic.
O godz. 11.00 odmaszerowaliśmy powtórnie do miasta wraz z 5 kompanią (dowódca Jan Gałka). Natychmiast po przybyciu na plac przed teatrem, powitał nas silny ogień żołnierzy francuskich, znajdujących się na dachu budynku. Zaraz też wjechał na rynek czołg francuski i począł ostrzeliwać nasze oddziały.
Padło kilku rannych powstańców i parę osób cywilnych, a dwa konie zostały zabite. Straty byłyby na pewno olbrzymie, gdyby nie odwaga jakiegoś nieznanego mi powstańca, który zmusił czołg do odwrotu. Wskoczył na przodek czołgu i strzałem z rewolweru zmusił kierowcę do zasunięcia otworu (okienka) i wskutek tego czołg nie mógł się posuwać naprzód, ponieważ kierowca nic przed sobą nie widział, a ilekroć próbował okienko otworzyć, tylekroć powstaniec strzelał przez nie, zmuszając go w ten sposób do zatrzymania. Skoro tylko czołg stanął, przyskoczyło dwu innych powstańców, którzy chcieli przymocować granaty ręczne do łańcuchów, służących do poruszania się czołgu (gąsienic) i zerwać je, co unieruchomiłoby czołg ostatecznie. Kierowca zorientował się w ostatniej chwili, puścił motor w ruch i krążył w miejscu, bo wciąż siedzący na przodzie powstaniec uniemożliwiał mu jazdę naprzód. Z krytycznego położenia wyswobodziła czołg dopiera dłuższa interwencja francuskiego oficera, który przybył w międzyczasie; tenże oficer kazał kierowcy czołgu wycofać się do koszar. Był to triumf chwilowy, bo po upływie pół godziny ukazały się znów 2 czołgi; jeden z nich począł ostrzeliwać ulice 3 Maja, Piłsudskiego i Rynek, a drugi ulice Pocztową i Poprzeczną. Jednocześnie z ul. Francuskiej wyłonił się oddział wojsk francuskich, posuwając się w stronę Rynku. Napór wojska i czołgów francuskich rozproszył oddziały powstańcze, które poczęły grupkami cofać się do Zawodzia. Widząc, że dalsze opieranie się jest niemożliwe, wycofałem się około godz. 15 i ja z kilku towarzyszami. Przed mostem kolejowym na szosie wiodącej od Zawodzia do Giszowca zarządziłem zbiórkę kompanii i po stwierdzeniu jej stanu odmaszerowałem do Giszowca, czekając na dalsze rozkazy. Na ustny rozkaz dowódcy pułku kompania udała się o godz. 22 do Brynowa, gdzie zajęła kwatery we dworze.
4 maja. Przeprowadzono reorganizację kompanii i drużyny administracyjnej. Szefem kompanii mianowany został powst. Antoni Richter, po czym przystąpiono do usunięcia wszelkich braków. Stan kompanii: 1 oficer, 5 podoficerów, 164 szeregowców. Uzbrojenie: 160 karabinów model 98 i 5000 nabojów, 2 1 k.m., 1 C.K.M., 1 miotacz min, 50 jajkowych granatów ręcznych, 6 rewolwerów kaliber 7,65 i 150 nabojów. Kompania posiadała 5 wozów, 1 kuchnię polową i 12 koni. Z miejsca postoju wystawiano placówki do Parku Kościuszki, które wysyłały posterunki, kontrolujące ruch między Brynowem a Katowicami.
6 Kompania 3 p. p. Dąbrowskiego-Niemczyka
8 maja. O godz. 20 na rozkaz dowódcy II baonu, Alojzego Gruszki, Wyruszyła kompania z Brynowa do Świętochłowic i zajęła kwatery w szkole.
11 maja. Około godz. 22 szkoła, w której stała kompania, została z okolicznych domów ostrzelana silnym ogniem karabinowym, trwającym pół godziny. Przed tym napadem niewyśledzeni sprawcy uszkodzili przewody, tak, że na przeciąg 2 godzin w całej okolicy nie było światła. Mimo natychmiastowej rewizji, przeprowadzonej po domach, nie zdołano ustalić, kto atakował kompanię.
14 maja. Na rozkaz dowódcy baonu kompania odmaszerowała ze Świętochłowic do Załęża, gdzie zajęła kwatery w sali Wiercimoka; biuro kompanii umieszczono w przedszkolu (Säuglingsheim).
26 maja. Z dowództwa baonu otrzymano rozkaz. nakazujący przygotowanie kompanii na wieczór (godziny nie pamiętam), celem wyjazdu na front, pod Górę św. Anny, oraz zwolnienie do domów wszystkich powstańców w podeszłym wieku, zwolniono około 30 ludzi.
27 maja. Kompania przybyła do Sławęcic, gdzie zakwaterowano ją na zamku.
28 maja. Przed południem (godziny nie pamiętam) kompania wyruszyła na front do Zalesia, obsadzając odcinek od urzędu celnego po prawej stronie drogi, prowadzącej od Lichini, tak, że prawe skrzydło miało łączność z 5-tą, a lewe z 4-tą kompanią, frontem ku Lichini. Tegoż dnia Wieczorem posunęliśmy się do Lichini, nie spotykając nieprzyjaciela.
29 maja. Przed południem kompania posunęła się do Niederhofu.
31 maja. Na rozkaz dowódcy baonów kompania wycofała się do Lichini, a stąd do Zalesia, zajmując stanowiska z dnia 28 bm.
2 czerwca. Na odprawie dowódców kompanij W komendzie pułku otrzymały kompanie II baonu rozkaz zajęcia Lichini, którą W międzyczasie obsadziły wojska niemieckie. Atak na Lichinię miał się odbyć tegoż dnia o godz. 16. Punktualnie o godz. 16 kompania rozpoczęła marsz na Lichinię. W odległości około 300 metrów od Lichini przyjął nas rzęsisty ogień niemieckich dział i karabinów maszynowych. Na odcinek 6-tej kompanii padło około 50 pocisków armatnich, w czym większość stanowiły szrapnele. Auto pancerne, oddane do dyspozycji 4 i 6 kompanii, posuwało się szosą z Zalesia do Lichini; zadaniem jego było utrzymywanie łączności między obu wymienionymi kampaniami. Z chwilą wybuchu pierwszego nieprzyjacielskiego pocisku armatniego (jakieś 50 metrów na prawo od auta) przerwało ono dalsze posuwanie się i pomimo kilkakrotnego wezwania dowódcy auta, aby posuwał .się dalej, wycofało się do Zalesia. Kompania prowadziła atak 3-ma plutonami: I plut. dowódca Ignacy Adler, II dowódca Augustyn Bujok, III dowódca Szczepan Centawa; do dyspozycji dowódcy komp. stał sierżant liniowy E. Ptak. Po 2-godzinnej walce z lewego skrzydła otwarto zaciekły ogień. Ponieważ wskutek cofnięcia się auta pancernego łączność z 4 kompanią przestała istnieć, zachodziła obawa oskrzydlenia i obejścia przez oddziały niemieckie. Ten wzgląd zmusił kompanię do odwrotu do Zalesia i zajęcia poprzednich stanowisk. Straty wynosiły 8 rannych: kapral Alojzy Kilisz, szeregowcy: Augustyn Bachen (ciężko ranny odłamkiem granatu zmarł w szpitalu), Edward Huchro, Augustyn Kral, Franciszek i Wiktor Molowie, Franciszek Nowak i Ludwik Szmajduch.
3 czerwca. O godz. 3 na pozycje kompanii przypuścił atak oddział niemiecki, który, korzystając z mgły, podsunął się na odległość około 60 metrów do wystawionego posterunku drużyny 1. k. m. Dzięki czujności dowódcy drużyny, kapr. Franciszka Młynka, atak udaremniono. Młynek zaalarmował strzałami kompanię, która natychmiast przystąpiła do odparcia nacierających. Po godzinnej walce przy użyciu karabinów ręcznych, maszynowych i granatów, Niemcy cofnęli się, unosząc ze sobą rannych i zabitych.
3 czerwca. Kompania została zluzowana o godz. 23 i odmaszerowała do Niederhofu, gdzie miała pozostawać w rezerwie.
4 czerwca. O godz. 1 przybył do Niederhofu cały II baon, zajmując kwatery, przygotowane w stodołach
O godz. 3 baon został ostrzelany przez artylerię niemiecką, nie ponosząc na razie żadnych strat. Kompanie rozwinęły się natychmiast na polach w szyk bojowy, a po chwili z trzech stron otwarły na nie ogień oddziały niemieckie z karabinów maszynowych i ręcznych. Po zaciętej walce Niemcy zaczęli okrążać kompanie 5-tą i 6-tą, posuwając się szybko rowerami, motocyklami i półkrytymi autami osobowymi. Obie kompanie, widząc, że grozi im całkowite otoczenie, cofnęły się do Ujazdu. Straty 6-tej kompanii wynosiły 2 rannych: kapral Fr. Młynek i kapral sanitarny Józef Szczęsny. Po stwierdzeniu stanu, kompania na rozkaz komendy baonu udała się do Łoni.
12 czerwca. Kompania. odmaszerowała do Rudzieńca.
15 czerwca. Do Rudzieńca przybył oddział kawalerii angielskiej celem rozbrojenia kompanii. Wobec groźnej postawy powstańców Anglicy odstąpili od swego zamiaru i odjechali. Po kilkunastu dniach pobytu w Rudzieńcu wszystkie kompanie 3 pp. odeszły do swych miejscowości. Miejsca postoju w drodze powrotnej nie pamiętam.
4 lipca. O godz. 6 kompanie 5-ta i 6-ta weszły do Giszowca. Po krótkich przemówieniach dowódców kompanij i wyznaczeniu placu i sygnału alarmowego, zwolniono ludzi do domów z tym, że w razie usłyszenia sygnału natychmiast staną na placu. Do pilnowania bagażu obu kompanii wybrano kilku powstańców, którzy go strzegli aż do ostatecznej likwidacji.
Powstaniec, nr 18
30.04.1939