Dawne pole golfowe
W dzisiejszych czasach przechadzając się po lesie na południe od Giszowca, w stronę Murcek, trudno sobie wyobrazić, iż kilkadziesiąt lat temu funkcjonowało tutaj całkiem spore pole golfowe, goszcząc osobistości z różnych krajów świata.
Pole powstało na życzenie amerykańskich mieszkańców osiedla. Gdy w latach 20. Giszowiec znalazł się po polskiej stronie granicy, spółkę spadkobierców Gieschego zaczęły trapić problemy finansowe. Wówczas podjęto decyzję o utworzeniu holdingu, w którym większa część akcji przypadła Amerykanom. Spółkę nazwano Silesian-American Corporation (SACO). Nowi amerykańscy dyrektorzy przenieśli się wraz z rodzinami do specjalne dla nich wybudowanych willi na południe od osiedla.
1 kwietnia 1931 roku powołano do życia Golf-Klub im. Kazimierza Pułaskiego – bohatera wspólnego dla Polaków i Amerykanów. Na sporządzonym wówczas protokole widnieje trzynaście nazwisk, głównie anglosaskich, ale również jedno polsko brzmiące – Wacława Pogorzelskiego. Prezesem został dyrektor holdingu George Sage Brooks.
Pole rozpościerało się od południowo-zachodniego krańca osiedla, tuż obok wieży ciśnień, aż po okolice Murcek. Posiadało ono dziewięć dołków i rozłożne było na dziewięciu łagodnych pagórkach. Na północnym skraju stał domek klubowy. Parterowy budynek, na podmurówce, mieszczący salę z kominkiem, mieścił dwie garderoby, kuchnię oraz toaletę i służył przede wszystkim jako miejsce spotkań. Pole szybko stało się drugim po gospodzie centrum kulturalnym Giszowca. Było to miejsce przeznaczone dla lokalnych elit. Oprócz amerykańskich dyrektorów, korzystali z niego również polscy inżynierowie.
W dniu założenia sporządzono statut. Podobno w jednym tylko paragrafie panowała od początku jednomyślność – do klubu mogli należeć wyłącznie mężczyźni. Każdy z członków założycieli miał wpłacić 1000 złotych (dla porównania – inżynier kopalni Giesche zarabiał średnio 1200 złotych miesięcznie). Miesięczna stawka wynosiła początkowo 35 zł, w następnych latach cena sukcesywnie spadała.
W późniejszych sprawozdaniach na liście członków pojawiają się również członkinie honorowe. Panie mogły wstąpić do klubu, ale dopiero po jednogłośnej aprobacie pozostałych klubowiczów.
Zachowały się informacje, iż do końca 1932 roku zorganizowano 14 turniejów oraz całą masę przyjęć. Klub gościł kontrahentów Giesche oraz sportowców z wielu europejskich krajów, między innymi z Austrii, Szwajcarii i Skandynawii. Było to bowiem jedyne przedwojenne pole golfowe na Śląsku, ale także jedno z niewielu w Europie. Jeden z członków ubiegał się w Szkocji o przyjęcie tutejszego klubu do prestiżowego Caledonian Association of Scotland.
Zimą Amerykanie niekiedy zamieniali tutejsze pagórki w łagodne stoki narciarskie, próbując tam swoich pierwszych kroków przed wyjazdem do prawdziwych górskich ośrodków.
Dostęp do pola golfowego dla mieszkańców nie był swobodny. Zatrudniani byli tutaj chłopcy z Giszowca do pomocy, ale na teren mogły się dostać jedynie osoby posiadające specjalne uprawnienie.
W czasie II wojny światowej, kiedy w okolicy zamieszkiwał nadprezydent Górnego Śląska Fritz Bracht, nie korzystano z pola. Początkowo służyło ono okolicznej szkole, potem jednak zarosło. Budynek klubowy przerobiono na sklep. Potem teren pola stopniowo zanikał. Starsi mieszkańcy pamiętają, że jako dzieci w czynie społecznym sadzili na tym terenie drzewa. Władza ludowa nie była zainteresowana imperialistycznym sportem. Dzisiaj bardzo dociekliwe osoby mogą odnaleźć jedną z niewielu pozostałości – betonową ławkę kilkadziesiąt metrów za wieżą ciśnień, przy rozlewisku na prawo od leśnej drogi.
Literatura: