Georg i Emil Zillmann
Niemieccy architekci, projektanci Giszowca i Nikiszowca.
W 1905 roku generalny dyrektor koncernu Spadkobierców Gieschego – Anton Uthemann – powierzył im nietypowe zadanie: mają oni przestudiować proporcje, budulec i wnętrze tradycyjnych górnośląskich chałup. Już wiedzą, że jego pomysł to rewolucja w dziedzinie budownictwa robotniczego, ale nie rezygnują. Po kilku miesiącach prezentują szkice chałupy w 40 wariantach. Według planów, każdy domek w kolonii miał być inny, różniący się przynajmniej detalem. Ale jest jeszcze do zaprojektowania urząd, ciąg handlowy, gospoda i willa bergrata. Ich szkice odznaczają się niezwykłą precyzją, zawierają najmniejszy szczegół.
Za wszystkie projekty (bez willi bergrata) Zilmannowie otrzymują honorarium wysokości 60 tysięcy marek, co stanowi ok. 1,2% kosztów budowy osiedla. Jednak na tym praca architektów się nie kończy: zarząd spółki Giesche postanowił wznieść drugą kolonię, tym razem będzie to niewielkie, ale urokliwe miasteczko familoków – Nikiszowiec.
Do niedawna niewiele wiadomo było o Emilu i Georgu, mających swoje biuro projektowe w Charlottenburgu (dzisiaj jedna z dzielnic Berlina), przy ul. Windscheid 22. Pewne jest, że byli absolwentami prestiżowej Królewskiej Wyższej Szkoły Technicznej w tym mieście. Twierdzono także, że są braćmi. Jednak na tym informacje się kończyły, wliczając w to specjalistyczne publikacje.
Kilka lat temu Muzeum Historii Katowic powierzyło znalezienie informacji o Zillmannach pochodzącej z Giszowca Joannie Tofilskiej, tym bardziej, że zabytkowe dzielnice ich autorstwa uzyskują coraz większy rozgłos. Nie posiadano ani zdjęć architektów, ani nawet ich dat urodzenia.
Tofilska zarejestrowała się na forum Die Geschichte Berlins poświęconym historii stolicy Niemiec. Jednemu z użytkowników udało się znaleźć adres firmy architektów w starej książce adresowej. Wtem następuje niezwykły zbieg okoliczności. Na forum trafia Jörn Zillmann, wnuk Emila. Od razu oferuje swoją pomoc. Okazuje się, że nie miał on pojęcia o dokonaniach swoich przodków, a w Niemczech jego nazwisko jest nieznane. Wiedział, że jego dziadek i wujek byli architektami, ale nigdy nie widział ani Nikiszowca, ani Giszowca. Nawet o nich nie słyszał. Jest zaciekawiony, ale i poruszony.
Obecnie mieszka on w rodzinnym domu w Charlottenburgu, ma pewne pamiątki po dziadku, między innymi zdjęcia. Wyjaśnia, że Georg i Emil nie byli braćmi rodzonymi, lecz stryjecznymi, czyli kuzynami. Niestety, Georg umarł bezpotomnie, a mieszkanie, w którym znajdowała się pracownia, zostało sprzedane. Dokumentacja i wiele projektów prawdopodobnie przepadło.
Jörn, wypytywany przez Tofilską, podaje więcej informacji. Zarówno Emil jak i Georg urodzili się w Międzyrzeczu w woj. Lubuskim (wtedy niemieckie Meseritz). Ich ojcowie, którzy byli rodzeństwem, utrzymywali się z pracy na roli.
Emil urodził się 20 czerwca 1870 roku, a Georg trochę ponad rok później, 9 lipca 1871. Kuzyni byli pierwszymi z chłopskiej rodziny, którzy postanowili zdobyć wyższe wykształcenie. Przeprowadzili się do Charlottenburga, gdzie rozpoczęli studia na uznanej Königliche Technische Hochschule (dzisiejszy Uniwersytet Techniczny w Berlinie). Szkoła była otwarta na nowe prądy, co znacząco wpłynęło na przyszłe projekty Georga i Emila.
Po zdobyciu wykształcenia kuzyni projektowali niezależnie od siebie. Emil, starszy, poświęcił się architekturze sakralnej. Mimo iż wygrał kilka konkursów, żadnego z jego projektów nie zrealizowano. Georg natomiast skupił się na budynkach szpitalnych. Prawdziwy sukces odnieśli dopiero gdy połączyli swoje siły. Okres ten zbiegł się z pozytywną koniunkturą na Górnym Śląsku. To właśnie wtedy skontaktował się z nimi tajny radca górniczy Anton Uthemann, pomysłodawca budowy Giszowca. Spółka spadkobierców Gieschego nie była ich jedynym zleceniodawcą. Realizowali oni projekty rozsiane po całym Górnośląskim Okręgu Przemysłowym. Chociaż pracowali w swoim biurze pod Berlinem, często musieli przyjeżdżać na Górny Śląsk. To właśnie tutaj Georg poznał swoją przyszłą żonę Paulinę.
Jednak korzystna koniunktura nie trwała wiecznie. Słynny czarny czwartek na nowojorskiej giełdzie, który był początkiem światowego kryzysu gospodarczego, odbił się także na Rzeszy, nawet na bogatym Śląsku. Zillmannowie utracili prawie cały swój majątek, ulokowany głównie w akcjach i obligacjach. Po śmierci Emila w 1937 roku, rodzina pokłóciła się, a firmy nikt nie reaktywował.
Georg umarł w 1958 roku, w wieku 87 lat.
Ich dzieła, rozsiane po całej zachodniej Polsce, można podziwiać do dzisiaj. Nie licząc już wspominanego Giszowca i Nikiszowca, są to między innymi zabudowania elektrowni Szombierki, dwie szkoły i szpital w Międzyrzeczu, szpital w Roździeniu, dawny gmach policji w Katowicach przy ulicy Kilińskiego 9. Niestety, wiele z ich dzieł jak na przykład leżąca w Szopienicach huta Uthemanna czy wzniesiona w pobliżu tzw. Trójkąta Trzech Cesarzy wieża Bismarcka bezpowrotnie przepadły.
Niemniej jednak wiele z dzieł Zillmannów, a także ich życiorysy, przede wszystkim dzięki dociekliwości Joanny Tofilskiej oraz pomocy Jörna pozwolą zachować pamięć o nich a także wzbogacić historię regionu. W 2009 roku placowi u zbiegu ulic Szopienickiej i Giszowieckiej w Nikiszowcu nadano nazwę „Plac Emila i Georga Zillmannów”.
Od czasu pierwszego kontaktu wnuka Emila, Jörna z pracownicą Muzeum Historii Katowic, Berlińczyk kilkakrotnie odwiedził z rodziną Górny Śląsk, podziwiając niezwykłe dokonania przodków. Przeprowadził już nawet kilka wywiadów dla lokalnych gazet.
Podpis Zillmannów (z książki K. Soidy "Koleje wąskotorowe zakładów Gieschego")
Wybrane projekty autorstwa Zillmannów: